promotion copy - not for sale





Każdy mądry deejay na świecie zabiegał o płyty promocyjne czyli darmowe z wytwórni płytowych. Wszędzie w cywilizowanym świecie za taką naturalną działalność deejayską w Polsce PRL pod komunistycznym reżimem było się wrogiem i obiektem zawiści oraz ataków. 



... kliknij w foto aby powiekszyć ...


oto dowód z archiwum innego deejaya (bardzo wtedy sławnego rezydenta nowojorskiej dyskoteki Regine's), że zabieganie 
o płyty promocyjne było właściwą i naturalną częścią pracy porządnego i zawodowego deejaya





Gwiazdy czy wytwórnie płytowe były wdzięczne deejayom za promowanie ich muzyki w szerokim świecie i często posyłały listy z podziękowaniami


... kliknij w foto aby powiekszyć ...





Tacy jak ja czy Jurek dważnie handlowali płytami promocyjnymi w Polsce. Ja na ten przykład dostawałem ich bardzo dużo - tysiące rocznie przez wiele lat. Oto moje ogłoszenie w piśmie Jazz. Dostarczaliśmy płyty, szerzyli muzykę z USA czy UK podcinając tym samym fundamenty tego ich niby PRL-socjalizmu, który był zwykłym, bandyckim reżimem chroniącym jedynie czerwonych-swojaczków.


... kliknij w foto aby powiekszyć ...





Wytwórcy aby odróżnić płyty promocyjne od tych kierowanych do sieci handlowych oznaczali je na różne sposoby - naklejki, stemple, nacinanie dziurek czy ucinanie rogów okładek. Większość jednak przychodziła bez tych oznaczeń. Płyty te zarówno tu w Polsce jak i w USA czy UK trafiały do handlu w komisach i sklepikach muzycznych. Sam takie kupowałem podczas zamieszkiwania przez ponad rok w Nowym Jorku, Los Angeles czy Seattle.


 - - - >> oto niektóre z moich dawnych skarbów << - - - 

... kliknij w foto aby powiekszyć ...

 






W Polsce pod komunistycznym reżimem za właściwą pracę deejaya dostawało się zakaz pracy - było się wrogiem "socjalistycznej ojczyzny".

Oto inny (obok wspomnianego już w tym blogu komunistycznego kabla i donosiciela 'romana waschko') przykład dowód prześladowań deejaya za jego profesjonalną działalność międzynarodową: 












1 komentarz:

  1. Sosnowiec lata 60
    Czteropiętrowa kamienica z czerwonej cegły. Ludzie podobnie ubrani, upchani w pochody, przemykają szarymi ulicami. Ale młodzi zawsze uszczkną cos dla siebie. Nie wiadomo jakim cudem, dziewczyny potrafią wyczarować szałowy ciuch. Na prywatkach bawią się beztrosko, słuchają muzyki z radia Luxemburg A kiedy znajdzie się ktoś taki jak Jurek Sielańczyk i przyniesie fantastyczna płytę.... .Właśnie do mieszkania na parterze w tej kamienicy przychodził Jurek. Przychodził do mojej starszej siostry Basi, która ze swoista charyzmą, papierosem w ustach przyciągała jak magnes. Ja byłam mała dziewczynką i czujnym obserwatorem.
    Jurek był szczupły, wysoki i zawsze pogodny. Przychodził do Basi z cudownymi płytami, czasem z kwiatkiem.
    Na kuchennym piecu opalanym węglem, w dużym garnku tanie wina zamieniały się w ciepły, pachnący napój.
    Oczywiście wszystko odbywało się w czasie nieobecności rodziców.

    Nasłuchałam się w dzieciństwie dobrej muzyki dzięki Jurkowi..
    Dziś nie ma już Basi, Jurka i pewnie wielu takich ludzi jak oni. Ci, którzy zostali rozbiegli się
    po świecie.
    Czerwona kamienica podobno stoi niezmiennie...

    OdpowiedzUsuń